Barbara Stanisława – od św. Stanisława Papczyńskiego
Po zrodzeniu i odchowaniu trzech synów pragnęliśmy jako rodzice, by Pan Bóg pobłogosławił nas jeszcze jednym dzieckiem – bardzo prosiliśmy w modlitwach i oczekiwaliśmy córeczki. Mieliśmy oboje około 35 lat, więc uważaliśmy, że powołanie do życia kolejnego dziecka będzie możliwe, nawet łatwe. Niestety – zostaliśmy mocno dotknięci i nasze przekonania i uczucia zmieniły się diametralnie.
W 2013 r. Małgosia zaszła w ciążę, byliśmy szczęśliwi, radośni. Sądziliśmy, że okres ciąży przebiegnie – tak jak w poprzednich przypadkach – stosunkowo prosto i bez komplikacji. Jednak w trakcie rutynowych badań w czasie drugiego trymestru okazało się, że nasz dzidziuś przestał się rozwijać i że nie porusza się. Dodatkowe badania wykazały, że zamarł w łonie mamy. Straciliśmy dziecko! Smutek całej naszej rodziny był ogromny, czuliśmy się zrozpaczeni, przybici. Dziecko było na tyle duże, że mogliśmy je pochować na cmentarzu. To chrześcijańskie pożegnanie choć odrobinę ukoiło nasze zbolałe serca.
Po modlitwie podjęliśmy decyzję, by szybko starać się o dziecko jeszcze raz. I dosłownie kilka miesięcy później Małgosia była w kolejnej ciąży. Ta jednak trwała bardzo krótko – około miesiąca. I znów zapanował w naszej rodzinie smutek i żałość, tym razem jednak połączony z otępieniem, niezrozumieniem Bożych dopustów, wręcz uczuciami skrzywdzenia i gniewu na Boga.
Widząc niedomagania Małgosi w dwóch kolejnych ciążach rozpoczęliśmy badania i leczenie w klinice naprotechnologicznej. Okazało się, że stan zdrowia Małgosi, braki niektórych składników i hormonów mogły być powodem utraty dzieci. Kiedy już, po wielu miesiącach diet, suplementacji Mamy wydawało się, że powinno być dobrze, podjęliśmy starania o dziecko. Bez efektów. Teraz badaniom poddał się Przemek i przyniosły one konieczność oczyszczenia organizmu i suplementacji odpowiednich składników. Po kolejnych miesiącach udało się poprawić zdrowie nas obojga i wydawało się, że powinno być już wspaniale. Czuliśmy się wyczerpani, zmęczeni, ale podekscytowani i nastawieni na sukces. Bóg jednak chciał nas nauczyć pokory – nasze kolejne starania nie przynosiły żadnych efektów. Pojawiły się niezrozumienie, rozczarowanie, smutek. Czuliśmy się nawet trochę oszukani, gdyż naszym staraniom ludzkim (diety, lekarstwa, mineralizacja, wizyty lekarskie, itd.) cały czas towarzyszyła modlitwa nasza i naszych chłopców oraz innych ludzi dobrej woli – modliliśmy się wytrwale o córeczkę. Ostatecznie byliśmy już zrezygnowani i nawet zaczęliśmy się godzić z faktem, że więcej dzieci nie będziemy już mieć.
19 sierpnia 2018 r., żegnając się z wakacjami, zorganizowaliśmy wycieczkę krajoznawczą do Warki i Góry Kalwarii. Przygotowaliśmy się, że w Warce będziemy zwiedzać muzeum poświęcone Kazimierzowi Pułaskiemu i zjemy tam obiad, zaś w Górze chcieliśmy nawiedzić sanktuarium św. Stanisława Papczyńskiego, założyciela zakonu Księży Marianów, i pójść na lody. W związku z tym, że znamy Puszczę Mariańską, gdzie św. Stanisław rozpoczynał swoją zakonną drogę i gdzie posługują Marianie – poznaliśmy zatem trochę historię tego zakonu – postanowiliśmy koniecznie odwiedzić grób św. Stanisława. Już na miejscu zapoznaliśmy się szerzej z historią życia Ojca Założyciela.
Wiedzeni przez cały czas tlącą się w nas nadzieję i pełni wiary w obcowanie Świętych uklęknęliśmy przy grobie św. Stanisława i w krótkiej, płynącej z głębi naszych serc modlitwie spontanicznej powierzyliśmy Mu naszą sprawę – zwróciliśmy się, aby wyprosił u Pana Boga pojawienie się nowego dziecka w naszej rodzinie i poprosiliśmy, by była to córeczka. Po modlitwie zabraliśmy do domu wizerunek Świętego na obrazku i teksty modlitw. Po wizycie w sanktuarium nie kontynuowaliśmy w domu zwracania się do Niego specjalnie; być może był przywoływany od czasu do czasu w modlitwie rodzinnej, tak jak inni święci, przede wszystkim nasi patronowie, bo mieliśmy w pamięci naszą wycieczkę.
Jakież było nasze zaskoczenie, zadziwienie, niedowierzanie wręcz, kiedy okazało się, że w przeciągu dwóch miesięcy od naszej wizyty w Górze Kalwarii na Mariankach Małgosia zaszła w ciążę. Działanie św. Stanisława było zgoła błyskawiczne! W całości przypisujemy tą szczęśliwą dla nas zmianę Bożemu miłosierdziu, które objawiło się dzięki wstawiennictwu św. Stanisława Papczyńskiego! Zaczęliśmy od tej chwili codziennie modlić się do św. Stanisława, powierzając nasze malutkie dziecko Jego opiece – najpierw nowenną, a potem modlitwą o szczególną łaskę.
Nie zaniedbaliśmy także starań okołomedycznych, by ciąża przebiegała pod jak najlepszą opieką. Nie obyło się bez trudności – Małgosia przebywała nawet dwukrotnie w szpitalu w związku z ciężkimi dolegliwościami układu moczowego. Za pierwszym razem Małgosia została dowieziona do szpitala rejonowego z bardzo ostrą kolką nerkową, w stanie ogromnego bólu – sytuacja groziła przedwczesnym porodem. Okazało się, że rozrastająca się macica zaczęła uciskać na moczowód, co powodowało blokowanie się odpływu z nerki. Druga wizyta w szpitalu była połączona z zabiegiem założenia cewnika udrażniającego odpływ z nerki – jak każda operacja w ciąży również zagrażała dziecku. Jednak ostatecznie – po dużych trudach – wszystko skończyło się dobrze. 9 lipca 2019 r. urodziła się nasza wyczekiwana córeczka. Tuż po urodzeniu dziewczynka – osłabiona długim porodem – zsiniała i zaczęła tracić oddech. Także i w tej sytuacji nie zostaliśmy opuszczeni – zaalarmowany personel aktywnie stymulując przywrócił aktywność życiową dziecka i dalej było już w porządku. Wierzymy w opiekę św. Stanisława w tych wszystkich trudnych sytuacjach.
Praktycznie rok po pierwszej wizycie, 16 sierpnia 2019 r., znów odwiedziliśmy św. Stanisława - tym razem z naszą Córką. Podziękowaliśmy bardzo za tak wielkie wstawiennictwo i przyjęliśmy Świętego do naszej rodziny. Poprosiliśmy o opiekę nad nami wszystkimi, a przede wszystkim nad dziećmi. Od tego czasu codziennie w naszej modlitwie małżeńskiej modlimy się do św. Stanisława Papczyńskiego w intencji zdrowia i dobrego rozwoju naszych wszystkich dzieci. 29 września tego roku nasza Córka została ochrzczona i otrzymała imiona Barbara Stanisława! (oczywiście na wspomnienie i cześć Świętego).
Dziś Basia jest pełną wigoru, zdrową i przepięknie uśmiechniętą dziewczynką! Ma siedem miesięcy, rozwija się doskonale i cieszy całą naszą rodzinę – wszyscy kochamy ją mocno. Dziękujemy Bogu Najwyższemu i św. Stanisławowi za ten wspaniały dar!
Immaculata Virginis Mariae Conceptio sit nobis salus et protectio - Niepokalane Poczęcie Maryi Dziewicy, niech nam będzie zbawieniem i obroną.
Małgosia i Przemek, 28 lutego 2020 r.
Świadectwo zostało nadesłane do Sanktuarium św. Stanisława Papczyńskiego w Górze Kalwarii.