Czas to miłość
Żyjemy w czasach, w których prawdopodobnie najbardziej deficytową wartością jest czas. Czy mielibyśmy go więcej, gdybyśmy przestali przeliczać go na pieniądze? O tym Ks. Łukasz Wiśniewski MIC dla Miesięcznika "Różaniec".
Większość rzeczy, które posiadamy, szybko się zużywa albo psuje. Niektóre z nich są nam niezbędne, innych używamy, by ułatwić sobie życie. Są takie, do których potrafimy się przywiązać, bo szczególnie je sobie upodobaliśmy i ciężko byłoby nam się z nimi rozstać.
Posiadamy jeszcze coś, co towarzyszy nam praktycznie przez całe życie. Oczywiście czasami narzekamy, że nam tego brakuje, choć ostatecznie to my decydujemy, co z tym zrobimy i jak to wykorzystamy. Mowa o czasie.
Dar Boży
Czas jest wyjątkowym darem Bożym. Każdy z nas został obdarowany określoną liczbą lat na ziemi. Rodząc się, rozpoczynamy naszą wędrówkę w jednym kierunku. Nie mamy możliwości, oczywiście poza wyobraźnią, podróżowania w czasie. Chwile minione już do nas nie należą, możemy je przywoływać tylko w pamięci, ale jeszcze raz ich nie przeżyjemy. Podobnie jest z przyszłością, która jeszcze nie nastąpiła.
Naszą własnością jest tylko chwila obecna. Jak wykorzystamy ten dar, zależy tylko od nas. Jezus w Ewangeliach niejednokrotnie podkreślał wartość postaw czuwania, modlitwy i służby. A czas – wbrew pozorom i powszechnej opinii – to nie pieniądz. Czas stwarza nam przede wszystkim okazje do przyjmowania miłości Boga i kochania innych. Naszym czasem możemy z miłości obdarować bliźnich. Paulina Jaricot całym swoim życiem pokazywała, jak ważna jest postawa służby drugiemu człowiekowi, szczególnie temu najbardziej potrzebującemu.
Bezinteresowna miłość
Założycielka Żywego Różańca była od dziecka wychowywana w atmosferze ogromnej wrażliwości i współczucia. Jej ojciec Antoni każdego roku przeznaczał część dochodu na biednych. Przesyłał zapasy ryżu i sera do klasztoru trapistów, wykorzystywał każdą stosowną chwilę, żeby obdarowywać potrzebujących. Paulina wychowana w takim duchu altruizmu już w dzieciństwie razem ze swoim bratem Fileaszem w zimowe dni czuwała przy oknie, wypatrując zmarzniętych ptaszków. Nieustannie szukali nowych sposobów, żeby im pomóc, widząc w każdym z nich gościa przysłanego przez Boga. Dzięki temu doświadczeniu i Bożej łasce, dorastając i doświadczając przy okazji różnych pokus świata, umiała odkrywać przebaczającą miłość i wracać do Boga.
To doświadczenie bezwarunkowej miłości Jezusa było dla niej motywem do jeszcze intensywniejszego szukania dobra bliźnich ze względu na nich samych. W jej życiu możemy zobaczyć realizację idei wolontariatu, o którym Jan Paweł II mówił, że „stanowi znak i wyraz ewangelicznej miłości, która jest bezinteresownym darem z siebie samego – darem ofiarowanym bliźnim, zwłaszcza najuboższym i potrzebującym”.
Bezinteresowne zaangażowanie na rzecz misji, poszukiwanie środków finansowych dla misjonarzy, krzewienie modlitwy różańcowej i zapalanie innych do tych dzieł było przejawem głębokiej wrażliwości założycielki Żywego Różańca na potrzeby drugiego człowieka, pochodzącego nierzadko z drugiego końca świata.
Najcenniejsza godzina w tygodniu
Paulina Jaricot także dzisiaj pragnie obudzić w nas na nowo ducha służby i oddania drugiemu człowiekowi. W jednym z listów tak motywowała swoich duchowych współpracowników do konsekwentnego działania: „Oto, mój Boże, Twoje małe mrówki przystępują do akcji i z wielkim trudem poruszają górę, którą mają przenieść. (…) W oczach Boga będzie tu coś większego niż góra (…). Cóż to za wielka rzecz? Wytrwałość i pokora drogich małych mrówek, które mając nadzieję wbrew wszelkiej nadziei i wierząc wbrew wszelkim pozorom, nie przestały działać mimo swojej małości i niemocy”.
Dziś także potrzebujemy takiej wytrwałości, ponieważ nierzadko mówimy, że mamy coraz mniej czasu na zaangażowanie na rzecz wspólnoty. Czy to znaczy, że nie jesteśmy w stanie już nic wykrzesać z tych chwil, które dał nam Bóg? Bynajmniej, życie Pauliny Jaricot pokazuje nam, jak wielkie pole do działania Bóg zostawia każdemu człowiekowi.
Wystarczy zrewidować własne życie, żeby odkryć nowe możliwości zaangażowania się, na przykład w naszych parafiach. Często najtrudniejszy jest pierwszy krok i pokonanie lęku przed wykazaniem inicjatywy. Niektórzy obawiają się, że inni ich wyśmieją lub zarzucą im chęć zysku, kiedy zaproponują swoją bezinteresowną pomoc.
Oczywiście nie chodzi tylko o poszukiwanie nowych osób do odmawiania Różańca przed Mszą św., ale także o cały wachlarz innych działań, które wpisują się w szeroko pojętą perspektywę miłosierdzia. Godzina w tygodniu poświęcona dla drugiego człowieka nie kosztuje dużo, a może wydać błogosławione owoce. Posługa w kuchni dla ubogich lub w świetlicy parafialnej dla dzieci, odwiedziny chorych, samotnych lub niepełnosprawnych, pomoc dzieciom w odrabianiu lekcji, katecheza dla narzeczonych, zbiórki na rzecz ubogich, sprzedaż świec wigilijnych przed świętami Bożego Narodzenia to tylko niektóre inicjatywy, w które można się zaangażować w naszych wspólnotach.
Kubek wody
W ten sposób uczymy się być nie biernymi „klientami”, a apostołami Chrystusa wzrastającymi w poczuciu przynależności do Kościoła. I właśnie w Kościele musimy się uczyć odkrywać swoje talenty i stwarzać sobie możliwość ich pomnażania dla dobra innych. Miłość, która pchała do działania założycielkę Żywego Różańca, niech będzie dla nas inspiracją. Miłość ma to do siebie, że jest płodna i chce się dzielić, bo człowiek chce być kochany i chce kochać. Paulina nie oczekiwała żadnej innej zapłaty za swoje działania, jak tylko nagrody w niebie, w myśl słów Chrystusa: „Kto wam poda kubek wody do picia (…), nie utraci swojej nagrody” (Mk 9, 41).
ZADANIA NA GRUDZIEŃ:
Spróbuję się przyjrzeć sobie, żeby zobaczyć własne talenty. Następnie dowiem się, czy w mojej parafii lub w najbliższym otoczeniu są jakieś możliwości zaangażowania się na rzecz innych.
Szczególnie w święta Bożego Narodzenia podziękuję wszystkim, którzy dobrowolnie służą mi bezinteresowną pomocą i ofiaruję za nich dziesiątek Różańca.