Pukanie do drzwi


Na kartach Ewangelii możemy przeczytać, że „więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu” (Dz 20, 35). Nie zrozumie tych słów ten, kto nie spróbował pomóc komuś będącemu w prawdziwej potrzebie.

Opowiadał mi pewien znajomy, jak w młodości przeżywał poważny kryzys. Zamykał się wtedy w domu i nie chciał wychodzić, ani spotykać się ze znajomymi. Dzięki Bogu miał bardzo dobrych przyjaciół. W niedzielę koledzy przychodzili do jego domu, pukali do drzwi lub okna, mówiąc, że nie odejdą, jeśli on nie pójdzie na Eucharystię. Opowiadał, że to świadectwo jego przyjaciół nie pozwalało mu zostawać w domu, a dzięki temu powoli wychodził także ze swojego zamknięcia. 

Bądźmy kreatywni

Piszę o tej historii, ponieważ bardzo dobrze ilustruje ona Ewangelię o czterech przyjaciołach, którzy przynoszą do Jezusa swego sparaliżowanego kolegę. Z powodu tłumu nie mogą podejść bezpośrednio do Pana. Znajdują jednak sposób, wchodząc na dach i spuszczając na łożu tego chorego człowieka bezpośrednio przed samego Chrystusa. Piękne świadectwo wspólnoty, odpowiedzialności za siebie nawzajem, gdy nie pozwalamy, aby ci, którzy są słabi i chorzy zostali sami – wzajemnie pomagamy sobie nosić brzemiona.
Luty to czas szczególnie poświęcony modlitwie za chorych i cierpiących. Z pewnością w wielu wspólnotach Żywego Różańca (ŻR) są osoby chore, które zmagają się z bólem i doświadczają prawdziwej wspólnoty, bo bracia i siostry odwiedzają ich, niosąc razem z nimi to ciężkie brzemię. Jednak nie możemy zaklinać rzeczywistości i twierdzić, że wszędzie jest dokładnie tak jak w przytoczonych przykładach. 
Niestety z przykrością trzeba stwierdzić, że w wielu wspólnotach ŻR nastąpiła już jakiś czas temu ogromna indywidualizacja. Dla wielu ŻR ogranicza się do odmówienia dziesiątka różańca dziennie i ewentualnie przyjścia raz w miesiącu na wymianę tajemnic różańcowych. W wielu naszych wspólnotach parafialnych nie ma miejsca ani czasu, aby zorganizować spotkanie wspólnoty, poznać się nawzajem, odkryć nasze dary i talenty, ale także choroby oraz cierpienia, które nosimy każdego dnia. Wielu braci i wiele sióstr, słuchając tej Ewangelii o sparaliżowanym, którego czterech przyniosło do Jezusa, zazdrości takiej wspólnoty. Nierzadko są oni sami i modlą się nie jednym dziesiątkiem, lecz nawet czterema częściami różańca, bo nie mają do kogo ust otworzyć i podzielić się owocami tej modlitwy. 

Czas dobrych zmian

Skoro tak jest w wielu miejscach, nie znaczy to, że nie można tego zmienić. Założycielka ŻR bł. Paulina Jaricot pragnęła, by wspólnoty były grupami żywych osób, które nie tylko modlą się w intencji Kościoła i świata, nie tylko wspierają misję swoją ofiarą materialną, ale przede wszystkim są wspólnotami, w których każdy z uczestników idzie drogą wiary i wzrasta w relacji z Jezusem Chrystusem i drugim człowiekiem. Różaniec ze swej natury jest modlitwą, która uczy relacji. 
Jesteśmy zaproszeni do rozważania życia Jezusa i Maryi. Gdy ktoś nas dopuszcza do swojego życia, do swoich tajemnic, oznacza to wejście w głęboką relację z tą osobą. Kiedy codziennie rozważam jedną z tych tajemnic, wchodzę w szczególny rodzaj więzi z Jezusem i Maryją, a jednocześnie powinno mnie to otwierać na drugiego człowieka. Św. Jan Paweł II w liście o różańcu tak wyraża tę prawdę: „Utkwić wzrok w Chrystusowym obliczu, rozpoznać Jego tajemnicę w zwyczajnej, bolesnej drodze Jego człowieczeństwa, aż ujrzy się Boski blask, objawiony ostatecznie w Zmartwychwstałym, zasiadającym w chwale po prawicy Ojca, to zadanie każdego ucznia Chrystusa, a zatem i nasze zadanie. Kontemplując to oblicze, otwieramy się na przyjęcie tajemnicy życia Trójcy Przenajświętszej, by doznawać wciąż na nowo miłości Ojca i cieszyć się radością Ducha Świętego”.

Tajemnica Boga i człowieka

Różaniec uczy otwartości na drugiego człowieka, poznawania jego tajemnicy i patrzenia na niego nie tylko przez pryzmat własnego życia. Rozważania różańcowe pozwalają mi nie oceniać drugiego człowieka po pozorach, ale uczą mnie, że każdy z nas jest nie tylko darem Bożym, lecz także tajemnicą do rozważania. Osoby chore i cierpiące w naszych wspólnotach nierzadko stają się dla nas okazją do tego, aby się przy nich zatrzymać i odkryć w nich bogactwo drugiej osoby. Mamy wiele pięknych świadectw osób, które we wspólnotach ŻR starają się otwierać na siebie nawzajem, aby nie tyle spełniać swego rodzaju obowiązek, ile w komunii z osobą chorą modlić się razem i służyć cierpiącemu, który najbardziej potrzebuje naszej obecności i wysłuchania. 
Chory często potrzebuje też konkretnej pomocy, a jednocześnie może służyć świadectwem swojej wiary, zaufania Bogu pomimo trudności i bólu, nierzadko tak trudnego do zniesienia. O. Henri Ramiere w liście do bł. Pauliny tak podsumował wzajemne ubogacanie się członków ŻR: „Koła różańcowe składają się z ludzi dobrych, średnich i takich, którzy mają tylko dobrą wolę (…). Piętnaście węgli: jeden płonie, trzy lub cztery tlą się zaledwie, a pozostałe są zimne. Ale zbierzcie je razem, a wybuchną ogniem! Oto właściwy charakter twojego Żywego Różańca”.  

Punkty do refleksji     

1. Czy w moich modlitwach pamiętam o chorych braciach i siostrach ze wspólnot Żywego Różańca?
2. Kiedy ostatnio odwiedziłem osobę chorą z mojej róży różańcowej?

Ks. dr Łukasz Wiśniewski MIC

udostępnij w social media


Zapisz się do newslettera!
* pole wymagane
Używamy plików Cookies!
Strona korzysta z niezbędnych plików Cookies w celu zapewnienia prawidłowego działania (ustawienia).
Preferencje plików cookie
Wykorzystanie plików cookie
Strona korzysta z niezbędnych plików Cookies, aby zapewnić podstawowe funkcjonalności strony i polepszyć Twoje wrażenia online. Możesz wybrać dla każdej kategorii, aby w dowolnym momencie wyrazić zgodę. Aby uzyskać więcej informacji na temat plików cookie i innych poufnych danych, zapoznaj się z pełną polityką prywatności.
Więcej informacji
W przypadku jakichkolwiek pytań dotyczących naszej polityki dotyczącej plików cookie prosimy o kontakt.