Śmierć prowadzi do życia
Nie tak dawno koncelebrowałem Mszę Świętą z udziałem dzieci. Celebrans miał kazanie dialogowane na temat Eucharystii. Początkowo słuchałem z zaciekawieniem, ponieważ treści wydały mi się interesujące. Jednak w pewnym momencie kaznodzieja chciał chyba zmotywować uczestników do częstszego uczestnictwa i poprosił dzieci, aby powtórzyły zdanie: „Do kościoła chodzić trzeba, aby wejść do nieba”. Dzieci trochę bezmyślnie powtórzyły, a w mojej głowie pojawił się wielki znak zapytania. I zrodziło się pytanie: „A co z Dobrym Łotrem?”.
On przecież nie chodził do kościoła, prowadził życie przestępcy, nie zrobił niczego, czym mógłby sobie „zasłużyć” na niebo. Dziś wszyscy wierzymy, że Jezus jednak go przyjął do królestwa niebieskiego, odpowiadając na jego prośbę.
Bóg jest dobry
Wydarzenia z Golgoty wydają się szokujące dla wielu osób, które mylą chrześcijaństwo z moralizmem. Niektórzy mogą się czuć oburzeni postawą Jezusa, podobnie jak bohaterowie przypowieści o robotnikach z winnicy. Mieli pretensje do gospodarza, że równo traktuje zarówno tych, którzy pracowali cały dzień w słońcu i upale, jak i tych, którzy zgłosili się do pracy tylko na ostatnią godzinę. Z ekonomicznego punktu widzenia nie ma to najmniejszego sensu. Gospodarz w prostych słowach wyjaśnia wszelkie wątpliwości: „Przyjacielu, nie czynię ci krzywdy; czyż nie o denara umówiłeś się ze mną? Weź, co twoje i odejdź. Chcę też i temu ostatniemu dać tak samo jak tobie. Czy mi nie wolno uczynić ze swoim, co chcę? Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry?” (Mt 20, 13-15).
Jezus na krzyżu staje się wiarygodnym świadkiem tego, co głosił. Dobry Łotr wykazał skruchę i poprosił o miłosierdzie, a dobry Bóg nie odmawia tym, którzy żałują. Niektórzy nazywają to skandalem miłosierdzia. Inni nie chcą uznać Boga niewidzącego różnicy między tymi, którzy chodzą do kościoła, uczestniczą w nabożeństwach, modlą się rano i wieczorem, odmawiają różaniec, poszczą w każdy piątek, a takimi „łotrami”, którzy w chwili choroby na moment przed śmiercią poproszą o spowiedź.
Zgoda na Bożą wolę
Papież Benedykt XVI tak komentował to wydarzenie ewangeliczne: „Jezus jest świadomy, że wchodzi bezpośrednio w komunię z Ojcem i otwiera człowiekowi drogę do raju Boga. Poprzez tę odpowiedź daje niezłomną nadzieję, że dobroć Boga może nas dosięgnąć również w ostatnim momencie życia i szczera modlitwa, nawet po życiu pełnym błędów, znajduje otwarte ramiona dobrego Ojca, który czeka na powrót syna”. Śmierć Jezusa na krzyżu jest wydarzeniem bardzo trudnym. Jednak ogromna brutalność żołnierzy, kpiny gapiów, odrzucenie przez tłum spotykają się z delikatnym, wręcz intymnym głoszeniem zwycięstwa miłosierdzia Bożego.
Wielu chorych martwi się, że nie mogą normalnie uczestniczyć w życiu Kościoła, nie mogą modlić się razem ze wspólnotą. Nierzadko przychodzi zniechęcenie i poczucie bycia gorszym. „Znowu musicie się mną zajmować!”. „Dlaczego nie mogę być z innymi i muszę samemu oglądać Mszę w telewizji?”. „Dlaczego muszę fatygować księdza, aby przychodził do mnie z Komunią?”. Takie i inne lamenty można usłyszeć w rozmowach z chorymi. Niektórzy wręcz tracą nadzieję na uzdrowienie.
Wydarzenia z Golgoty pozwalają odzyskać ufność wobec Boga. On nie oczekuje od nas rzeczy niemożliwych. Miłość ukrzyżowana pokazuje, że Jezus nie sprawdza naszych indeksów, ile mamy „zaliczonych” modlitw czy Mszy Świętych, ale patrzy na nasze serce i widzi nasze piękne pragnienia. Choroba zmienia uwarunkowania naszej modlitwy. Rozpoczyna się od woli przyjęcia i akceptacji, podobnie jak to czynił Jezus w Ogrójcu. Jako prawdziwy Bóg i prawdziwy Człowiek też lękał się śmierci. Prosił Ojca o oddalenie kielicha, jednak ostatecznie stwierdził, że nie Jego wola, ale wola Ojca niech się stanie.
Tajemnica śmierci i zmartwychwstania
Mam pełną świadomość tego, że łatwo jest pisać o akceptacji woli Bożej w życiu. Jednak kiedy sam doświadczam choroby, widzę, że jest to proces, który przebiega powoli i z ogromnymi trudnościami. Bóg nie stworzył cierpienia, które pojawiło się na ziemi po grzechu pierworodnym. Jednak na krzyżu Jezus wskazuje nam drogę. Widzimy dzięki Niemu, że można też w takich trudnych doświadczeniach spotkać miłosierną dłoń Boga.
Śmierć na krzyżu wydawała się końcem. Niektórzy mogli na widok umierającego Chrystusa powiedzieć: „Kurtyna opadła, koniec przedstawienia”. Jednak następnym krokiem po przyjęciu cierpienia jest wejście w tajemnicę życia i zmartwychwstania. Nie chodzi o tanie pocieszanie, że po śmierci będzie lepiej, ale o odkrycie, że nasze życie się nie kończy, ale zmienia.
Misterium zwycięstwa nad śmiercią i grzechem przypomina o naszym powołaniu. Jezus, choć uzdrawiał niektórych podczas swojej działalności, to jednak przede wszystkim jednał nas z Ojcem i ukazywał cel naszej ziemskiej wędrówki. Papież Franciszek podsumował to podczas jednego z przemówień: „Zmartwychwstały daje nam pewność, że dobro zawsze zwycięża zło i życie zawsze zwycięża śmierć, a naszym celem nie jest schodzenie coraz niżej, od smutku do smutku, ale wstępowanie ku temu, co wysokie. Zmartwychwstanie Pana przynosi potwierdzenie, że On ma rację we wszystkim, obiecując nam życie poza śmiercią i przebaczenie naszych grzechów”.
Punkty do refleksji
1. Co czuję, gdy słyszę o miłości Boga wobec „dobrych łotrów”?
2. Jak często przypominam sobie o celu mojego życia – niebie?
ks. Łukasz Wiśniewski MIC
On przecież nie chodził do kościoła, prowadził życie przestępcy, nie zrobił niczego, czym mógłby sobie „zasłużyć” na niebo. Dziś wszyscy wierzymy, że Jezus jednak go przyjął do królestwa niebieskiego, odpowiadając na jego prośbę.
Bóg jest dobry
Wydarzenia z Golgoty wydają się szokujące dla wielu osób, które mylą chrześcijaństwo z moralizmem. Niektórzy mogą się czuć oburzeni postawą Jezusa, podobnie jak bohaterowie przypowieści o robotnikach z winnicy. Mieli pretensje do gospodarza, że równo traktuje zarówno tych, którzy pracowali cały dzień w słońcu i upale, jak i tych, którzy zgłosili się do pracy tylko na ostatnią godzinę. Z ekonomicznego punktu widzenia nie ma to najmniejszego sensu. Gospodarz w prostych słowach wyjaśnia wszelkie wątpliwości: „Przyjacielu, nie czynię ci krzywdy; czyż nie o denara umówiłeś się ze mną? Weź, co twoje i odejdź. Chcę też i temu ostatniemu dać tak samo jak tobie. Czy mi nie wolno uczynić ze swoim, co chcę? Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry?” (Mt 20, 13-15).
Jezus na krzyżu staje się wiarygodnym świadkiem tego, co głosił. Dobry Łotr wykazał skruchę i poprosił o miłosierdzie, a dobry Bóg nie odmawia tym, którzy żałują. Niektórzy nazywają to skandalem miłosierdzia. Inni nie chcą uznać Boga niewidzącego różnicy między tymi, którzy chodzą do kościoła, uczestniczą w nabożeństwach, modlą się rano i wieczorem, odmawiają różaniec, poszczą w każdy piątek, a takimi „łotrami”, którzy w chwili choroby na moment przed śmiercią poproszą o spowiedź.
Zgoda na Bożą wolę
Papież Benedykt XVI tak komentował to wydarzenie ewangeliczne: „Jezus jest świadomy, że wchodzi bezpośrednio w komunię z Ojcem i otwiera człowiekowi drogę do raju Boga. Poprzez tę odpowiedź daje niezłomną nadzieję, że dobroć Boga może nas dosięgnąć również w ostatnim momencie życia i szczera modlitwa, nawet po życiu pełnym błędów, znajduje otwarte ramiona dobrego Ojca, który czeka na powrót syna”. Śmierć Jezusa na krzyżu jest wydarzeniem bardzo trudnym. Jednak ogromna brutalność żołnierzy, kpiny gapiów, odrzucenie przez tłum spotykają się z delikatnym, wręcz intymnym głoszeniem zwycięstwa miłosierdzia Bożego.
Wielu chorych martwi się, że nie mogą normalnie uczestniczyć w życiu Kościoła, nie mogą modlić się razem ze wspólnotą. Nierzadko przychodzi zniechęcenie i poczucie bycia gorszym. „Znowu musicie się mną zajmować!”. „Dlaczego nie mogę być z innymi i muszę samemu oglądać Mszę w telewizji?”. „Dlaczego muszę fatygować księdza, aby przychodził do mnie z Komunią?”. Takie i inne lamenty można usłyszeć w rozmowach z chorymi. Niektórzy wręcz tracą nadzieję na uzdrowienie.
Wydarzenia z Golgoty pozwalają odzyskać ufność wobec Boga. On nie oczekuje od nas rzeczy niemożliwych. Miłość ukrzyżowana pokazuje, że Jezus nie sprawdza naszych indeksów, ile mamy „zaliczonych” modlitw czy Mszy Świętych, ale patrzy na nasze serce i widzi nasze piękne pragnienia. Choroba zmienia uwarunkowania naszej modlitwy. Rozpoczyna się od woli przyjęcia i akceptacji, podobnie jak to czynił Jezus w Ogrójcu. Jako prawdziwy Bóg i prawdziwy Człowiek też lękał się śmierci. Prosił Ojca o oddalenie kielicha, jednak ostatecznie stwierdził, że nie Jego wola, ale wola Ojca niech się stanie.
Tajemnica śmierci i zmartwychwstania
Mam pełną świadomość tego, że łatwo jest pisać o akceptacji woli Bożej w życiu. Jednak kiedy sam doświadczam choroby, widzę, że jest to proces, który przebiega powoli i z ogromnymi trudnościami. Bóg nie stworzył cierpienia, które pojawiło się na ziemi po grzechu pierworodnym. Jednak na krzyżu Jezus wskazuje nam drogę. Widzimy dzięki Niemu, że można też w takich trudnych doświadczeniach spotkać miłosierną dłoń Boga.
Śmierć na krzyżu wydawała się końcem. Niektórzy mogli na widok umierającego Chrystusa powiedzieć: „Kurtyna opadła, koniec przedstawienia”. Jednak następnym krokiem po przyjęciu cierpienia jest wejście w tajemnicę życia i zmartwychwstania. Nie chodzi o tanie pocieszanie, że po śmierci będzie lepiej, ale o odkrycie, że nasze życie się nie kończy, ale zmienia.
Misterium zwycięstwa nad śmiercią i grzechem przypomina o naszym powołaniu. Jezus, choć uzdrawiał niektórych podczas swojej działalności, to jednak przede wszystkim jednał nas z Ojcem i ukazywał cel naszej ziemskiej wędrówki. Papież Franciszek podsumował to podczas jednego z przemówień: „Zmartwychwstały daje nam pewność, że dobro zawsze zwycięża zło i życie zawsze zwycięża śmierć, a naszym celem nie jest schodzenie coraz niżej, od smutku do smutku, ale wstępowanie ku temu, co wysokie. Zmartwychwstanie Pana przynosi potwierdzenie, że On ma rację we wszystkim, obiecując nam życie poza śmiercią i przebaczenie naszych grzechów”.
Punkty do refleksji
1. Co czuję, gdy słyszę o miłości Boga wobec „dobrych łotrów”?
2. Jak często przypominam sobie o celu mojego życia – niebie?
ks. Łukasz Wiśniewski MIC