Spróbuj mnie zrozumieć
Spotkanie Jezusa z Samarytanką jest dla mnie wyjątkowe z kilku względów. Po pierwsze, Jezus spotyka się z osobą całkowicie obcą Żydom, wychodząc poza swój własny krąg kulturowy i religijny. Wiemy, że Żydzi nie utrzymywali stosunków z Samarytanami, uważali ich za odstępców od wiary. Po drugie, Jezus spotyka się z nią w najgorętszej porze dnia, kiedy nikt nie przychodził do studni. I w końcu po trzecie, Jezus zaczyna z nią normalną rozmowę, wchodzi w relację i buduje więź, żeby dopiero później zaprosić ją do nawrócenia. Widać tu klasyczny sposób ewangelizacji.
Ewangelizacja zaczyna się od spotkania
Pielgrzymując śladami św. Pawła po Azji Mniejszej, każdy może namacalnie zobaczyć, w jaki sposób Apostoł Narodów głosił Ewangelię, naśladując Mistrza z Nazaretu. Przychodząc do miasta, znajdował wspólnotę żydowską. Zaczynał od uczestnictwa w spotkaniach w synagodze, poznawał ludzi, w niektórych miejscach rozpoczynał pracę, wiemy np., że wyrabiał namioty. Żył z tymi, do których w końcu zaczął przemawiać i głosić orędzie Dobrej Nowiny o Jezusie Chrystusie, który wybawił świat od grzechu. Tak tworzyły się zręby pierwszych wspólnot chrześcijańskich: ludzi, którzy przyjęli Jezusa jako Zbawiciela.
Ewangelizacja zaczyna się od spotkania, od budowania więzi. Jeśli z góry chcemy narzucać komuś chrześcijaństwo, bez uprzedniego wejścia w relację, stajemy się tylko kolejnymi ideologami. Mieszkańcy miast Azji Mniejszej poznawali Pawła, odkrywali, że to, co mówi, jest prawdą jego serca. Autentyczne świadectwo stawało się zaproszeniem do relacji z Bogiem.
Paulina Jaricot od dziecka pozostawała pod wrażeniem misjonarzy w Chinach, którzy spotykali się z zupełnie obcą kulturą i próbowali w podobny sposób ułatwiać spotkanie z Jezusem. Dzisiaj także w wielu miejscach na świecie misjonarze żyją w środowiskach zupełnie obcych chrześcijaństwu. Warto wspomnieć chociażby o krajach muzułmańskich, gdzie maleńkie wspólnoty chrześcijan starają się żyć Ewangelią i zapraszać do swoich Kościołów. Jeden z misjonarzy z islamskiego kraju opowiadał mi, jak do jego drzwi zapukał młody człowiek i poprosił o chrzest. Ten ksiądz wziął Biblię i powiedział przyszłemu neoficie, żeby ją poczytał. A jak będzie dalej zainteresowany, to ma wrócić. „Proszę księdza” – odpowiedział mężczyzna – „Przeczytałem już dwa razy i dlatego jestem pewien, że spotkałem Boga, który jest bliski”. W takich właśnie miejscach znajdują się misje ad gentes, czyli skierowane do narodów i ludzi, którzy nigdy nie słyszeli o Jezusie. W związku z tym rodzi się pytanie, czy w naszym kraju możemy mówić o takiej samej ewangelizacji?
Zbliżyć się do tych, których słabo znamy
Papieże ostatnich dekad zwracali uwagę na zmiany w życiu społeczeństw naszego kręgu kulturowego, które zachodziły w ostatnich stuleciach. Wielu ludzi jest tutaj ochrzczonych, ale żyją, jakby zapomnieli, na czym polega wiara i życie Dobrą Nowiną. Ciekawe, że już w czasach Pauliny Jaricot można było zaobserwować podobne zjawiska. Z tego względu można uznać Założycielkę Żywego Różańca za jedną z prekursorek tzw. nowej ewangelizacji.
Jan Paweł II pisał, że nowa ewangelizacja „musi dać odpowiedź spójną, trafną i przekonywującą, zdolną umocnić wiarę katolicką w jej podstawowych prawdach, w jej wymiarze indywidualnym, rodzinnym i społecznym”. Jest to wyzwanie dla nas, ludzi Kościoła: odkrywać na nowo punkty styczne z życiem tak wielu osób zarażonych mentalnością narcystyczną, konsumpcjonizmem i hedonizmem.
Paulina Jaricot widziała, że zmiany ekonomiczne i społeczne w Lyonie na początku XIX w. spowodowały, iż wielu ludzi nie miało już czasu na pogłębianie wiary czy nawet na uczestnictwo w niedzielnej Eucharystii. Zapragnęła więc dać im wszystkim możliwość niezostawiania wiary jako sprawy drugo- czy trzeciorzędnej i nowymi metodami próbowała docierać do nich z Ewangelią. Stąd nie tylko jej inicjatywy społeczne, ale przede wszystkim troska o życie modlitwy i dobrą literaturę religijną.
Odpowiedzi znajdziemy w różańcu
Dzisiaj także widzimy wiele wyzwań dotyczących nowej ewangelizacji. Jeśli nie w każdej rodzinie, to na pewno w większości z nich możemy spotkać osoby, które odeszły od wiary, stwierdziły, że to ich nie interesuje, jest nieracjonalne. Jaka powinna być nasza postawa wobec bliskich, znajomych, kolegów i koleżanek z pracy, którzy patrzą na nas krzywym okiem z powodu naszej wiary? Czy powinniśmy im zwracać uwagę i karcić ich za to? Bynajmniej!
Warto wtedy sięgnąć do rozważania tajemnic z życia Jezusa i Maryi. Różaniec, który jest swoistą Ewangelią w pigułce, uczy postaw Jezusa. Nasz Zbawiciel zaczynał zawsze od spotkania z drugim człowiekiem, poznania jego potrzeb i braków. Po zbudowaniu więzi rozmowa zwykle przechodziła na głębszy wymiar i kończyła się nawróceniem.
Wiele osób odchodzi od wiary, bo nie spotkały kogoś, kto chciałby ich wysłuchać, pozwoliłby podzielić się ich wątpliwościami. Bywa, że kiedy rozmawia się z takimi osobami po latach, można usłyszeć o ich bólu odrzucenia albo o bezradności. Niekiedy takie osoby wciąż słyszą: „Musisz to albo powinieneś tamto”. Jednak taki komunikat nie rozwiązuje problemów, a tylko pokazuje im, że Ewangelia to puste słowa. Tymczasem różaniec uczy nas cierpliwości Boga, spokojnego przyjmowania Bożego miłosierdzia, a następnie dzielenia się nim z innymi. Rozważanie każdego dnia tajemnicy z życia Jezusa pozwala nam stopniowo stawać się jak On i w ten sposób odpowiadać na Jego zaproszenie do głoszenia Ewangelii.
Punkty do refleksji
1. Jaka jest moja pierwsza reakcja, gdy ktoś bliski stwierdza, że odchodzi od wiary i Boga?
2. Czy staram się usłyszeć potrzeby i troski osób, które odeszły od Kościoła, czy próbuję wtedy z życzliwością i spokojem głosić Ewangelię?
KS. ŁUKASZ WIŚNIEWSKI MIC