Ćwiczenia miłości - ks. Łukasz Wiśniewski MIC dla Miesięcznika Różaniec
W wielu rodzinach zdarzało się, że przy stole brakowało jedności w różnych kwestiach. Czytając komentarze internetowe i wpisy w mediach społecznościowych, można odnieść wrażenie, że podziały w naszych wspólnotach są ogromne. Bardzo łatwo skupiać się w takiej atmosferze na sprawach drugorzędnych, ulegać powierzchownym dyskusjom, a pomijać to, co najważniejsze. Czasami, kiedy zamiast słowa Boga słuchamy komentatorów internetowych, łatwiej o radykalizację bez pogłębionej refleksji. Bóg jednak nie zostawia nas samych i daje nam przykład Maryi, naszej Niepokalanej Patronki, abyśmy potrafili spojrzeć na rzeczywistość oczami Jej Syna.
Konkretna pomoc
Kiedy rozważamy tajemnicę nawiedzenia św. Elżbiety, widzimy Maryję chwilę po tym, jak usłyszała, że będzie Matką Boga. Dowiedziała się, że Jej życie całkowicie się zmieni i nie będzie już takie, jakim je zaplanowała. Dobra nowina Gabriela Archanioła oznaczała dla Niej rezygnację z własnych planów oraz zgodę na Boże prowadzenie. Maryja powodowana tą radością zostawiła wszystko i pobiegła pomóc swojej krewnej. Jesteśmy przyzwyczajeni, że Jej gest to coś naturalnego. Spróbujmy jednak zatrzymać się i wczuć w tę sytuację.
Maryja, która sama spodziewa się dziecka, mogłaby powiedzieć, że musi zająć się sobą, swoim zdrowiem, troską o dziecko, nie może się narażać na ryzyko. Podróż do krewnej mogłaby okazać się zbyt trudna, lepiej pozostać w domu. Dzisiaj mogłaby dodać, że nie powinna ryzykować zarażenia. Czy te stwierdzenia byłyby dziś aż tak nieprawdopodobne? Bynajmniej. Maryja jednak nie uległa tym pokusom i z pośpiechem udała się w długą podróż, by służyć swojej krewnej.
Oddaje swoje życie dlatego, że kocha. Nie zwraca uwagi na siebie. Nie stawia swojego zdrowia ani samopoczucia na pierwszym planie. Matka Jezusa kocha, bo nosi pod sercem samą Miłość.
Pokora i wyrzeczenie
Nie możemy zatrzymywać się tylko na uczuciach. Maryja biegnie do Elżbiety, ponieważ pragnie szukać jej dobra ze względu na nią samą. Miłość nie polega tylko na sentymentach, ale na umieraniu w codzienności dla własnych planów i zachcianek. Taka miłość jest pokorna i nie szuka medialnego rozgłosu. Taka miłość przyprowadza innych do Boga. Kiedy rozważamy kolejne tajemnice z życia Jezusa i Maryi, to nie chodzi w nich o dbałość o lepsze samopoczucie z powodu „zaliczenia” kolejnej praktyki religijnej, ale o to, by uczyć się kochać jak Jezus i Maryja oraz tą miłością ewangelizować.
Św. Jan przywołuje słowa Jezusa: „Po tym wszyscy poznają, że jesteście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali” (J 13, 35). Historia jednego z męczenników wietnamskich św. Andrzeja Dung-Lac ukazuje tę ewangelizacyjną moc miłości. Urodził się na początku XIX w. w rodzinie pogańskiej, jego rodzice mieszkali niedaleko miasta Hanoi. Kiedy za pracą wyruszyli do stolicy, tak się złożyło, że chłopiec pozostał sam i musiał wychowywać się na ulicy. Wtedy spotkał go katolicki katecheta, który przygarnął go, zaprowadził do swojego domu, nakarmił i pozwolił mu się uczyć. Tymi prostymi gestami miłości spowodował, że Andrzej spotkał Jezusa i zapragnął przyjąć chrzest. Zobaczył, że miłość katolików to nie tylko słowa, lecz także konkretne czyny.
Patrzeć oczami Jezusa
Obecnie doświadczamy różnych dramatycznych sporów, kłótni wśród najbliższych na tematy religijne, odejść od wiary i Kościoła. Dlatego tym bardziej potrzeba naszego świadectwa miłości i życzliwości. Formacja Żywego Różańca (ŻR) jest okazją do pogłębiania wiary i wiedzy na temat nauczania Kościoła. Czasami lepiej powiedzieć, że czegoś nie wiemy, niż w dyskusjach reagować agresją, jeśli brakuje nam argumentów. Życzliwość i szacunek mają moc ewangelizacyjną. Doświadczenie modlitwy różańcowej ułatwia spojrzenie na drugiego człowieka oczami Jezusa.
Wspólnoty ŻR są wyjątkową przestrzenią do ćwiczenia się w miłości wobec najbliższych, znajomych i sąsiadów. Pragnienie dobra drugiego człowieka wzmacnia świadomość, że we wspólnocie kilkanaście osób modli się ze mną i za mnie. W szkole miłości nie chodzi o to, by moralizować i wskazywać, co powinniśmy czynić albo czego nie wolno robić. Chrystus zaprasza nas, abyśmy w naszych codziennych sytuacjach próbowali sobie zadawać pytanie, co On zrobiłby na naszym miejscu, co zrobiłaby Maryja?
Ten, kto trwa w Ich obecności na modlitwie różańcowej, jest w stanie „ugryźć się w język”, aby nie powiedzieć o dwa słowa za dużo. Jest w stanie wyciągnąć rękę do osoby, która go skrzywdziła. Paulina Jaricot podkreślała, że naśladowanie Maryi jest kluczowe w przybliżaniu innych do Chrystusa: „Posiadasz w swoim sercu Boga, którego Ona nosiła w swoim łonie, posiadasz Go tak jak Maryja, jako odkupiciela ludzi. Czyń więc tak jak Ona, aż ukryty w tobie Zbawiciel narodzi się na krzyżu, czyli aż do chwili, gdy urodzi się w tobie w widzialny sposób przez twoją śmierć”.
Zadania na kwiecień
1. Będę szukał sposobności do okazania życzliwości osobom, które mnie ranią.
2. Będę się modlił za te osoby.